Co niektórzy historycy gotowi są przyznać, iż działalność Maćka była onym zmieniającym losy świata okruszkiem przeciągającym szalę wagi na stronę wojsk Jagiełły – malutkim, lecz też i decydującym. Nie tyle bowiem obniżył istotnie Borko siły zbrojne zachodniego rycerstwa, co w sposób katastrofalny zniszczył jego morale, gdyż wstydliwą kleskę „krzyżowców” pod Maćkowem nagłośniła przed bitwą pod Grunwaldem jagiellońska propaganda.
A było to tak, że Maćko, przekupując karczmarzy, sprowadzał rycerzy na złą drogę – zjeżdżali oni z głównego traktu i kierowali się w stronę „wilczego gniazda” zbójcerza Maćko w Resku. Mijając Stary Grodek (dziś zwany Starogardem Łobeskim), wjeżdżali w dolinę za Sosnowem znaną z występowania w niej gęstych mgieł. W tychże mgłach Borko ustawiał swoich pachołków, którzy przebrani za chochoły i inne widma otaczali rycerzy. Wiek XV był jeszcze wiekiem, gdy zabobony kwitły w najlepsze, nic tedy dziwnego, iż dzielne rycerstwo na widok widm brało nogi za pas, a jako że demony zasłaniały im drogę odwrotu, wojowie gnali co sił w stronę Reska, ale nim je osiągnęli, zziajani i wystraszeni, byli łupieni bezlitośnie przez Maćka i jego krzepkich – i tym razem nieco bardziej ludzkich – pachołków. Borko zgarniał wszystkie dobra, z którymi ruszali w drogę, ale że na tym by niewiele zarobił, brał też od nich odpowiedni okup (jako „życzliwą daninę” za uratowanie z sideł Sosnowych Demonów) – a otrzymawszy złoto, odsyłał znieważonego rycerza do domu, zapakowanego w pakę niby jakiś towar kupiecki. Jak później mówili ci, który doskonale orientowali się w dziejach ziemi reskiej, nie było jednej, konkretnej bitwy pod Maćkowem, lecz seria drobnych potyczek w zasadzkach, a właściwie: wielokrotne spuszczanie lania wystraszonym wojom. Jednak rycerzom, obawiającym się kompromitacji, zależało na wyolbrzymieniu zdarzenia, dlatego też rozdmuchali wieść o jednej, krwawej bitwie z tłumem wrogich Pomorzan, na miarę niemal Grunwaldu. Później miano powołać krucjatę przeciw podłemu Borko, lecz strach przed Sosnowymi Demonami okazał się zbyt wielki i Maćko zabrał wszystkie zrabowane dobra do grobu (faktem jest, że jego następcy nie tryskali złotem, zatem gdzieś musiał ukryć ten swój zbójecki skarb).